Burzliwe przejście w pobliżu Słońca. Kometa poczuła wściekłość gwiazdy na własnym ogonie

Kometa 12P/Pons-Brooks przelatuje właśnie w pobliżu Słońca. Pech chciał jednak, że sam przelot zbiegł się w czasie z maksimum aktywności na powierzchni naszej Gwiazdy Dziennej. Od samego początku było zatem wiadomo, że nie będzie to spokojny przelot.
Burzliwe przejście w pobliżu Słońca. Kometa poczuła wściekłość gwiazdy na własnym ogonie

Aktywność na powierzchni Słońca zmienia się stale w jedenastoletnim cyklu. W maksimum aktywności powierzchnia Słońca dosłownie usiana jest plamami słonecznymi, a liczba rozbłysków na powierzchni oraz towarzyszących im koronalnych wyrzutów masy rośnie znacząco w stosunku do tego, co obserwuje się w okolicach minimum aktywności. Jeszcze kilka lat temu naukowcy zakładali, że najbliższe maksimum aktywności przypadnie na połowę 2025 roku i będzie to względnie łagodne maksimum ze stosunkowo niewielką aktywnością. W ostatnich kilkunastu miesiącach prognozy te się istotnie zmieniły. Przede wszystkim aktywność słoneczna znacząco wzrosła, a naukowcy podejrzewają, że maksimum przyszło wcześniej i rozpoczęło się już na początku 2024 roku, czyli akurat wtedy, kiedy koło Słońca ma przelecieć kometa 12P/Pons-Brooks.

Sama kometa przykuwa uwagę astronomów oraz miłośników nocnego nieba już od wielu miesięcy. Jej niemal 17-kilometrowej średnicy jądro co chwilę daje o sobie znać w kolejnych erupcjach kriowulkanicznych. W każdej takiej erupcji w przestrzeń wyrzucane są olbrzymie ilości gazu i pyłu, które powodują chwilowy wzrost jasności komety spowodowany znaczącym powiększeniem tak zwanej komy, czyli chmury cząstek otaczającej jądro kometarne. W ubiegłym roku jedna z takich erupcji spowodowała nawet powstanie charakterystycznych „rogów”, które przez jakiś czas nadawały komecie złowrogiego wyglądu.

Czytaj także: „Diabelska kometa” wreszcie widoczna gołym okiem pod bardzo ciemnym niebem. Gdzie jej szukać?

Ogon pyłowy komety 12P nie wytrzymał naporu olbrzymiego obłoku zjonizowanej plazmy wyrzuconej ze Słońca

Sama kometa powraca w okolice Słońca raz na 71 lat, przy czym większość każdej swojej orbity spędza w odległych rejonach Układu Słonecznego. 21 kwietnia kometa 12P/Pons-Brooks przeleciała przez peryhelium swojej orbity wokół Słońca.

Zanim jednak do tego doszło, 12 kwietnia kometa musiała się zmierzyć z nieoczekiwanymi trudnościami. Została bowiem uderzona przez potężny obłok plazmy wyrzuconej z powierzchni Słońca w ramach koronalnego wyrzutu masy. Takie zdarzenie nie mogło pozostać bez wpływu na kometę. Jak się okazuje, obłok materii ze Słońca oderwał na krótko pyłowy ogon ciągnący się za kometą.

Czytaj także: Gigantyczna kometa zmierza w kierunku Ziemi. Co tam się wydarzyło?

Tak się jednak dobrze składało, że na co dzień obserwująca Słońce sonda STEREO-A, przyglądała się komecie podczas jej przelotu przez peryhelium. Dzięki temu udało się zarejestrować moment oderwania ogona od komety. Na nagraniu widać kometę przelatującą na tle odległego o setki milionów kilometrów Jowisza, a następnie widać jak chmura materii uderza w nią, usuwając jej pyłowy ogon.

Jak jednak informują astronomowie, ogon pyłowy bardzo szybko odrósł, a kometa niewzruszenie zmierzała do punktu peryhelium. Teraz z każdym dniem kometa już oddala się od Słońca i powróci do peryhelium dopiero w 2095 roku.